niedziela, 2 marca 2014

Pytania Volgi

O czym krzyczy Krąg Milczenia?

W każdą pierwszą sobotę miesiąca o godzinie 15-stej, u wejścia do metra Centrum w Warszawie odbywa się niezwykła akcja: ludzie różnego wieku i płci zbierają się w koło i stoją w ten sposób godzinę, nieruchomo i milcząco. W rękach trzymają plakaty „Nie ma migrantów, są ludzie”, „Nie dla nieludzkich ustaw przeciwko ludziom!” Jeden z uczestników chodzi poza kręgiem i rozdaje ulotki i odpowiada na pytania zainteresowanych. Ktoś z przechodni dołącza się do kręgu, stoi 10-15 minut  i odchodzi albo zostaje... Mija godzina. Ludzie, wciąż milcząco, powoli zaczynają się zbierać i rozmawiać ze sobą – skończył się kolejny Krąg Milczenia w Warszawie.

Jak się okazuje, Kręgi Milczenia odbywają się nie tylko w Polsce. Jest ich wiele na całym świecie i są milczącym protestem ludzi przeciwko bezczelnemu traktowaniu migrantów. W Polsce Kręgi Milczenia zainicjowała Zuzanna Gawron, razem z Mariną Hulią, w Listopadzie 2012 roku. Od tej pory regularnie je organizuje a także chętnie dzieli się wiedzą na ten temat. 

Na czym polega idea Kręgu Milczenia? 

Idea wywodzi się od tego, co się dzieje obecnie na świecie. W Polsce i w wielu innych krajach ludzie są zamykani w więzieniach tylko z tego powodu, że nie mogą dostać pozwolenia na pobyt. Są to często całe rodziny z małymi dziećmi, niemowlętami, czekający miesiącami a nawet latami na decyzję o tym, czy będą mogli żyć w danym kraju. Zdarzają się coraz częściej sytuacje przemocy bezpośredniej w stosunku do cudzoziemców w Polsce, jak ostatnie wydarzenia w Białymstoku, gdzie od jakiegoś czasu normalne jest podpalanie mieszkań rodzin czeczeńskich i mieszanych. Wobec tego stanu rzeczy, tej całej machiny, która skazuje najsłabszych, rodzi się naturalna potrzeba sprzeciwu wobec tej przemocy, znieczulicy i nienawiści. Ktoś powiedział, że nie można być obojętnym wobec zła.  Stąd Krąg Milczenia jest taką przestrzenią do zajęcia stanowiska, powiedzenia złu, przynajmniej w tym konkretnym wymiarze, radykalnego „nie”, stojąc w ciszy, przez godzinę, w publicznym miejscu.

Od  ponad 6 lat w ponad 200 miastach Europy około 10 tysięcy ludzi wszelkich narodowości, religii i ideologii łączą się w tym niemym krzyku oznaczającym, że wszyscy jesteśmy ludźmi i że jest to niezależne od sytuacji politycznej czy ekonomicznej takiego czy innego kraju. W końcu „wszędzie na świecie ludzie należą do jednej, tej samej rodziny ludzkiej”. Idea jest taka, aby o tym nie zapomnieć.

Jaki jest cel tej akcji?

Celem jest, po pierwsze, przełamanie milczenia i tolerancji ogromnej niesprawiedliwości, jaka ma miejsce na naszych oczach w Polsce, Europie i na świecie. W Polsce o zamkniętych strzeżonych ośrodkach dla uchodźców, czyli więzieniach dla migrantów, mało kto wie. A ten kto się tego dowiaduje nie dowierza albo zamiera w strachu. Wiele osób prezentuje również postawę „nic mnie ci ludzie nie obchodzą”.Dlatego Krąg Milczenia powstał też w Warszawie, gdyż jest potrzebny... Celem tego działania jest wzbudzenie świadomości i sumienia każdego z nas, czyli tego, co ludzkie. Celem dalszym jest zmiana kultury przemocy na kulturę bez przemocy. Gandhi nawoływał „bądź tą zmianą, jaką chcesz widzieć w świecie”… Są takie małe działania, dzięki którym możemy coś zmienić tu i teraz. Nie potrzebujemy do tego żadnych organizacji pozarządowych, polityków ani fundacji. Sami możemy być tymi, którzy tę zmianę rozpoczną.  Chcemy aby nie było społecznego przyzwolenia na formę przemocy i tortury, na jakie skazujemy obcokrajowców w Polsce i Europie. Już 40 tysięcy osób zginęło w ostatnim dwudziestoleciu na obrzeżach „Twierdzy Europy”.  Każdy słyszał o Lampeduzie, włoskiej wyspie do której nie dopłynęła łódź z uchodźcami wojennymi. Prawie 400 osób zginęło na oczach wielu ludzi, którzy nie zrobili nic aby tego uniknąć, bardzo niewielu się uratowało. Ci, którym się to udało, byli potem traktowani w sposób poniewierający ich godność, poddawani fumigacji jak zwierzęta, nago, na zimnie, w ośrodku dla uchodźców na tej wyspie. Jesteśmy świadkami, czy chcemy czy nie, tego co się dzieje na naszym europejskim podwórku. Niewidzialni sprawcy niewidzialnej wojny przeciwko migrantom, wszystko to za nasze podatki. Trudno zrozumieć, skoro dzieje się to daleko od fleszy i kamer. Ale śmierć jest bardzo konkretna: ofiary to dzieci, niemowlęta i kobiety w ciąży,  tysiące uciekających od nędzy i terroru ludzi z różnych stron świata. Zacznijmy może od nazwania sprawców i przyczyn tej wojny. Możemy to zrobić, jeśli chcemy. Możemy też wybrać, po której stronie chcemy być, sprawców czy ofiar? To leży w naszej mocy.

Kto jest sprawcą tej niewidzialnej wojny i jakie są jej przyczyny?

Postaram się bardzo krótko odpowiedzieć na to niełatwe pytanie. Wyobraźmy sobie strukturę przemocy, niebezpośredniej. Przemoc strukturalna zasadza się na żądzy zysku i władzy. Widzimy ludzi umierających z głodu, choć żyją w najżyźniejszych krajach świata. Ludzi przedzierających się  nawet 2 lata przez granicę 11 państw, z których połowa to kraje bardzo niebezpieczne. Jeśli docierają do Europy,  są tam zamykani bezterminowo w więzieniach, w których odmawia się im opieki lekarskiej a nawet wody do picia i papieru toaletowego. Przemoc strukturalna jest niewidzialna, ale zabija dokładnie tak samo jak przemoc bezpośrednia. Zabija też w nas umiejętność dziwienia się, nasze człowieczeństwo. Na ulicach Londynu trwa właśnie akcja rządowa z banerami i ulotkami na których widnieje taki napis: „więzienie albo powrót do domu”. Oto osoby bez pozwolenia na pobyt mają same zgłaszać się, wysyłając SMS-a do urzędu, aby być deportowane. W tym roku ma też dojść obowiązek donoszenia na niemających zezwolenia pobytowego sąsiadów, np. wynajmujących mieszkanie… Czy nie przypomina nam to czegoś z przeszłości? Analogie narzucają się same.

A strach, telewizja i portale społecznościowe dewastują relacje międzyludzkie. Niezadowoleni ludzie, którzy mają coraz mniej, są ofiarami manipulacji medialno-politycznej. To wszystko jest młynem na wodę dla agresji, krótkowzroczności i ksenofobii.  Bo łatwo jest w takiej sytuacji się pogubić, zamknąć i poddać temu, co wmawia w nas polityk i media: masz prawo obwinić za wszystko, co złe tego, który przybył tu ostatni i „zabiera miejsca pracy” ponadto ubiera się, pachnie, wygląda i modli inaczej. Kozioł ofiarny jest nam bardzo potrzebny, między innymi po to, aby oczyścić się z odpowiedzialności za politykę.  Zawsze najłatwiej jest zrobić go z tych najsłabszych: imigrantów tyrających po 12 godzin dziennie bez żadnej umowy ani ubezpieczenia w pracach, których my nie chcemy wykonywać i za niewolniczą jałmużnę. Albo uchodźców niemających prawa do podejmowania żadnej pracy aż do pozytywnego rozpatrzenia procedury azylowej.  Ale nie tych, którzy są za ten stan rzeczy winni, polityków i system ekonomiczny i którzy zajmują się projektowaniem tej zmyślnej struktury przemocy, w której tkwimy, którą my sami też tkamy co dzień.

To nie politycy i ekonomiści są ścigani, tylko migranci i uchodźcy, którzy są traktowani jak przestępcy, ścigani przez policję i, coraz częściej, przez zwykłych ludzi. Zrzucanie niepowodzeń gospodarczych na tych, którzy nie znają dobrze języka ani też nie mają prawa do glosowania lub legalnej pracy w danym kraju, ani nawet do przebywania na wolności, jest ogromną perwersją. Przy podobnym klimacie społecznym w latach 30 ubiegłego wieku Hitler doszedł demokratycznie do władz. Ostatnie badania w Austrii wykazują, że prawie połowa jej obywateli uważa, że „pod rządami nazistów wcale nie było tak źle”. I jest to kraj w którym ostatnio dochodzi do karygodnego łamania praw uchodźców, między innymi poprzez niestosowanie zasady non – refoulement, nieodsyłania do niebezpiecznych krajów. Rząd austriacki nadal wysyła z powrotem ludzi walczących z reżimem Talibów, wydając ich prosto w ich ręce na pewną śmierć. Oskarżenie o kolaborację europejskich rządów z reżimami terrorystycznymi nasuwa się samo. Ale machina terroru jest bardzo opłacalna. Prawa człowieka obejmują obywateli europejskich,  reszcie ludzi się ich odmawia, ponieważ ich statut „nielegalnych” pozwala na zepchnięcie ich w szarą strefę.  A taki tani pracownik, zastraszony, nieznający nawet języka, bez żadnych praw, jest na wagę złota w kryzysie. 

Dlatego dopóki migracja będzie powiązana z nielegalnym przemytem ludzi, dopóty pozostanie jednym z najbardziej intratnych interesów świata, obok handlu bronią, narkotykami i prostytucji.  A pokusa jest niemała, bo taka usługa przemytnika, w zależności od trasy, wynosi od 1000 do 30-stu tysięcy euro. Ludzie też często płacą najwyższą cenę: własnym życiem i życiem najbliższych. Wszystko to podlega wbrew pozorom ścisłej kontroli państw Unii Europejskiej. Dowodem tego jest choćby to, że przebywający w niej ambasadorowie krajów  pochodzenia uchodźców biorą ogromne łapówki po to, aby deportowano ich własnych rodaków z powrotem. To też rodzaj przemytu. Mało kto chce wiedzieć o tym albo o istnieniu unijnej agendy Frontex, koordynującej działania wojskowe przeciwko migrantom na granicach zewnętrznych Unii. Ta Agenda decyduje też o tych operacjach i ma do dyspozycji wszystkie wojska krajów członkowskich. Ponosi bezpośrednią odpowiedzialność za śmierć ponad 17 tysięcy migrantów. Jej szef przyznał się dwa miesiące temu oficjalnie do tego, że agenda którą kieruje łamie prawa człowieka... Co ciekawe, siedziba Frontexu znajduje się w jednym z najwyższych i najnowocześniejszych budynków  Warszawy, na Rondzie ONZ. I na terenie dawnego getta.

Kto jest sprawcą? Sprawcami tej wojny są politycy, instytucje, media… ale i my sami.  Żyjemy w państwach, które są demokratyczne. Wybieramy polityków, którzy realizują politykę zgodnie z naszym oczekiwaniami, ich wyborcami. To od nas zależy, czy ich działania i ustawy, które zezwalają np. na więzienie i deportowanie do terroru rodzin z dziećmi, będą istniały bezkarnie. Po której stronie staniemy w tej wojnie. Czy zechcemy w ogóle ją zobaczyć.

Dlaczego wybrana taka właśnie forma jak krąg milczenia?

Forma była wyborem dość naturalnym. Osoba, które zainicjowała ponad 6 lat temu we Francji  to działanie to obecnie 89-letni franciszkanin z Tuluzy, Alain Richard. W Tuluzie również znajduje się, podobnie jak w Polsce, Europie i na całym świecie,  więzienie dla uchodźców i migrantów, po polsku SOC (Strzeżony Ośrodek dla Cudzoziemców). Z racji powołania i w wyniku obserwacji rzeczywistości,  bracia franciszkanie pewnego dnia wyszli na ulicę robiąc to, co umieją, jak sami twierdzą, robić najlepiej: modląc się. Za tych, którzy są poniewierani z powodu pochodzenia i niemożności dopełnienia formalności są zamykani w więzieniach. Kiedy franciszkanie wyszli na ulice, powoli do ich małego kręgu dołączali się inni ludzie, wszelkich wyznań, ideologii i nacji. Ludzie Ci zgadzali się jednak co do jednego: godność człowieka nie może być tłamszona i żadne prawo nie powinno na to zezwalać. Cisza była sposobem na  wspólne porozumienie. Dziś w samej Francji istnieje ponad 170 Kręgów Milczenia, a w całej Europie jest ich ponad 200: w Hiszpanii, Belgii, Wielkiej Brytanii, Włoszech, na Węgrzech…I w Polsce.  Jest też jeden Krąg Milczenia w Senegalu.

Formalnie rzecz biorąc, taki Krąg Milczenia oznacza zatrzymanie się tam, gdzie zazwyczaj ludzie biegną, przechodząc obojętnie wobec tych niewidzialnych, obcych nam, nieznanych ludzi, cierpiących gdzieś daleko w zamknięciu w Fylakio, w obozie w południowo-wschodniej Grecji albo w lesie pod Lesznowolą, pod Warszawą. Bo, kiedy wszystko pędzi, kiedy nie mamy czasu nawet na to, aby normalnie ze sobą porozmawiać tylko wolimy wrzucać kolejne „posty” na Facebook’u, spędzenie 60 minut w ciszy w imieniu sprawy, która „przecież mnie nie dotyczy”, albo wobec której „nic nie można zrobić” zakrawa na wielki wyczyn. Ale to jest minimum jakie możemy zrobić. Co więcej, jest to minimum osiągalne dla każdego. Stojąc w kręgu i w ciszy, w centrum miasta, oddajemy w pewien sposób siebie: swoje 60 minut, swój brak odwagi, swoje niezdecydowanie, swoją tzw. „apolityczność”. Oddajemy to, bo tego nie chcemy, w zamian zyskujemy odwagę, jasność i pewność, że mówienie prawdy, na przykład poprzez milczenie, choć nie jest to dziś ani modne ani w dobrym tonie, jest ważne. W dodatku, nikt nam za to nie płaci. Sami musimy sobie opłacać ulotki, materiały.

W Polsce Kręgi Milczenia zaczęły się odbywać dopiero w 2012 roku. Czy oznacza to, że sytuacja migrantów w Polsce była do pewnego momentu lepsza niż w innych europejskich państwach?

Bardzo bym chciała, żeby wynikało to z bardzo dobrej sytuacji migrantów w Polsce, ale obawiam się że wynika raczej z tego, że mało kto tutaj znał tę formę protestu. Ja poznałam Kręgi Milczenia w Hiszpanii, gdzie policyjne łapanki na ulicy z powodu koloru skóry to codzienność. Kiedy 3 lata temu zaczęliśmy organizować pierwsze Kręgi Milczenia w Madrycie, pomyślałam, że to słuszny protest i na miejscu tam, w Hiszpanii. Kiedy wróciłam dwa lata temu do Polski, aby poszerzyć działania hiszpańskiego teatru społecznego z którym jestem związana (Teatr Słuchania),  cieszyłam się z tego, że będę miała tutaj mniej pracy, bo nie będę musiała zajmować się organizowaniem Kręgów Milczenia, tak jak w Hiszpanii. Ale rzeczywistość okazała się  inna. Pod koniec  Października 2012 roku ukazał się ten artykuł (http://wyborcza.pl/1,75478,12741561,Gruzinska_dziennikarka__Opowiem_calej_Europie_o_polskim.html ) gruzińskiej dziennikarki, więzionej w Lesznowoli za „nielegalne przekroczenie granicy”. Ekaterina Lemondżawa pisała o nieludzkich warunkach w jakich więzione są tam całe rodziny. I o bezprecedensowym strajku głodowym, który zorganizowała w czterech z siedmiu polskich strzeżonych ośrodkach dla cudzoziemców. Już nie mogłam sama przed sobą udawać, że problem ten w Polsce nie istnieje. Zaproponowałam paru znajomym „cichy protest” i tak to się zaczęło. Minęło 14 miesięcy od pierwszego Kręgu Milczenia Warszawie.  Protest uchodźców w polskich SOC-ach na pewno zwrócił uwagę rządu polskiego, odbył się również monitoring NGOs-ów pracujących na ich rzecz. Ponoć ma się zmienić prawo, zakazując więzienia dzieci do lat 15. Ale kiedy wizytowaliśmy parę miesięcy temu wraz z inną organizacją SOC w Białej Podlaskiej, bawiliśmy się tam więźniami w wieku przedszkolnym. A więc prawo się nie zmieniło, nadal są więzione dzieci, starsi ludzie. 

Lemondżawa została zaproszona do przedstawienia sytuacji w polskich ośrodkach na konferencji ONZ-u w Wiedniu, w Październiku 2013 roku, na temat „Dzielenia odpowiedzialności w kwestii praw migrantów”. Opowiadała na niej na niej m.in. o strajku głodowym który inicjowała i o tym, że nadal, wciąż jej rodacy i ludzie innych narodowości są traktowani w sposób poniżający ludzką godność w polskich obozach koncentracyjnych. W manifeście napisanym wspólnie z migrantami 3-ech kontynentów  z okazji międzynarodowej głodówki w imię solidarności z migrantami z całego świata, napisała z nimi: „Przez to, że jesteśmy migrantami lub uchodźcami, miesiącami albo latami odbiera się nam prawo do przebywania na wolności i traktuje jak przestępców. Między innymi, jesteśmy zmuszani do spożywania zepsutego jedzenia, upokarzani i traktowani w sposób uwłaczający godności. Jeśli zaprotestujemy, jesteśmy zmuszani do czyszczenia klozetów a strażnicy nas biją. Zmusza się nas też do kłamania po to, aby działać według zasad procedur. Nasze dzieci mogą przebywać zamknięte w więzieniu miesiącami lub latami bez edukacji. Jeśli zachorujemy, nie mamy prawa do jedzenia ani do kompetentnego lekarza i często pozbawieni jesteśmy opieki medycznej. Nasza sprawa rozpatrywana jest tylko powierzchownie. Jesteśmy deportowani do niebezpiecznych miejsc, w których nasze życie jest zagrożone. Czasami nawet myślimy, że śmierć w naszej ojczyźnie byłaby lepsza od bycia poniżanym i traktowanym w sposób uwłaczający godności w „bezpiecznym” kraju.” (Tekst dostępny tutaj: http://18dsolidarity.wordpress.com/manifest/ )

Najgorsza jest sytuacja dzieci. W Polsce dzieci uchodźcze odsiadują karę w więzieniu z rodzicami, a bywa, że są trzymane w izolatkach. Nie mają dostępu do kontaktu z rówieśnikami. Nie mają szkoły. Ogranicza się im pobyt na więziennym podwórku do 1 godziny dziennie. Codziennie patrzą na swoich rodziców, tracących nadzieje na wolne i godne życie w kraju gdzie panuje pokój. Czekają z nimi na deportacje, która jest powrotem w niebezpieczne miejsce. Tortura niepewności i czekania, co dalej, to też tortura dla dziecka. Niestety nie są to przesadzone określenia. ONZ-owski Komitet Przeciwko Torturze skrytykował pod koniec Października 2013 roku działania polskiego rządu m.in. za brak pomocy prawnej dla osób ubiegających się o status uchodźcy w Polsce, przeludnienie w ośrodkach i detencję dziecięcą. W raporcie podkreślono, że polskie standardy przetrzymywania uchodźców w Polsce są nie do zaakceptowania.

Polska nie jest krajem docelowym większości migrantów i uchodźców, ale deportacyjnym. Większość z nich stara się przedostać „za zachód”, gdzie mieszka ktoś z rodziny, znajomy. Jak wielu z nas, Polaków, jeszcze do bardzo niedawna wyjeżdżających za chlebem albo „na zmywak”. Polska polityka azylowa i integracyjna nie są specjalnie atrakcyjne dla migrantów. Profesor Monika Płatek, na konferencji Ekateriny Lemondżawy w Warszawie skomentowała to wprost: „Polska nie chce uchodźców”. To tłumaczy też politykę stosowaną w naszym kraju wobec obcokrajowców oraz jej tolerancję przez większość społeczeństwa.

Nawet gdyby obozy koncentracyjne dla migrantów, czyli owe SOC-e, zniknęły, to w Warszawie nadal znajduje się siedziba unijnej agendy Frontex-u, która jest mózgiem operacji wojskowych i polityki migracyjnej UE. Na razie więc nie zanosi się na to, aby Krąg milczenia nie miał racji bytu w Polsce.

Czy są wyniki takich akcji? Czy są zauważane one przez polskie media albo urząd?

Sam fakt, że jest nas 10 tysięcy osób w wielu krajach Europy, daje ogromną nadzieję na przyszłość. Jest to oddolny ruch niesterowany przez nikogo, przez żadną partię ani instytucję, a tylko indywidualnymi pobudkami moralnymi. Wyniki są takie, że rośnie w nas świadomość międzynarodowej przemocy jakiej ofiarami są inni ludzie, migranci i uchodźcy. I to poczucie międzynarodowej siły solidarności, jaką generuje świadomość obecności innych ludzi, robiących to samo w innych miejscach. Wiemy, że wobec tak złożonej struktury i przemocy, która spowodowała już ponad 40 tysięcy śmierci w ciągu ostatnich 20 lat, pozwalającej na więzieniu i skazywaniu na niebyt ludzi przedzierających się do Europy ryzykując życiem, działanie jakie musimy podjąć to budowanie międzynarodowej solidarności od dołu, wsparcia i walki bez użycia przemocy.

Niecały rok temu odbyło się w Tuluzie pierwsze spotkanie przedstawicieli kręgów z Francji i innych krajów. Było na nim ponad 400 osób… Z powodu naszego działania, kontaktują się z nami ludzie z innych krajów, przychodzą z własnymi pomysłami, co poszerza naszą działalność: zajmuje nas działalność polityczna, kulturalna, dziennikarska, artystyczna… Tworzymy międzynarodową siatkę kontaktów ale, przede wszystkim, wsparcia i przyjaźni, która się rozszerza coraz bardziej i umacnia, pomimo ewidentnych trudności.  Jak każda inicjatywa oddolna i samorządna, jest zależna tylko i wyłącznie od naszej chęci woli i pracy, zawsze nieodpłatnej.  W wakacje przemieniliśmy w wielu krajach na trzech różnych kontynentach plaże i chodniki w wielkie cmentarze, obrazując przez to, jak wiele ludzi zginęło z powodu tej polityki antyimigracyjnej.

18 Grudnia koordynowaliśmy międzynarodową głodówkę (http://18d-solidarity.net) w imię solidarności z migrantami na całym świecie, wzięło w niej udział 35 organizacji oddolnych, ponad 700 osób z 9 krajów, na 3-ech kontynentach. Takie możliwości daje konsekwentne i samorządne działanie od wielu lat. To daje nadzieję, że powoli będziemy odginać druty kolczaste w naszych głowach i naszych spojrzeniach. Że stopniowo będziemy tworzyć nową kulturę zasadzająca się na szacunku do każdego człowieka,  walczącą z niesprawiedliwym prawem, w którym to, co się dzieje teraz z imigrantami na południu Europy albo tu u nas, w Polsce, będzie tylko koszmarem z przeszłości.

W Polsce media nie interesują się jeszcze Kręgami Milczenia. Może dlatego, że jest to temat tabu dla większości społeczeństwa, między innymi dlatego, że sami jesteśmy wciąż społeczeństwem migrującym. A może z powodu niezabliźnionych ran z przeszłości. Może dlatego też, że jest to właśnie tak mało spektakularny protest. Bo cała walka protestujących odbywa się w środku. Ludzie tworzący taki krąg nie szukają rozgłosu, ale walczą ze sobą o to, aby ich bolało to, co się dzieje z innymi, ale też publicznie wystawiają się, aby pokazać to, że nie chcą być obojętni.  A media szukają krzyków, rozróby, krwi, bluzgów...My mamy do zaoferowania to, że pukamy do świadomości każdego człowieka. I robimy to za pomocą milczenia, bez przemocy. Chcemy, aby nasze milczenie było krzykiem. Krzykiem tych, których nikt nie chce słyszeć. Bo, jak powiedział jeden z działaczy amerykańskiego ruchu o prawa obywatelskie, Martin Luther King,  "Ten kto biernie akceptuje zło, jest za nie tak samo odpowiedzialny jak ten, co je popełnia". Mamy nadzieję, że poprzez nasze małe działanie coś się zmieni. W nas i w innych, w tych którzy przechodzą, dziękują nam za każdym razem jak stoimy w milczeniu. Ale i w tych, którzy krzyczą z daleka niecenzuralne słowa w stosunku do nas i do uchodźców.  Słyszymy te słowa, przyjmujemy je i one dają nam jeszcze więcej powodów, żeby stać w milczeniu. Może jest to mały krok, ale Krąg Milczenia może być  pierwszym krokiem do zmiany stanu rzeczy, zanim będzie za późno. Krąg Milczenia może być czymś, co da początek nowej ludzkości, która nie będzie chciała już nigdy więcej nikogo wykluczać ze społeczeństwa, tylko traktować na równi, jak samego siebie. Jak człowieka. Mamy taką nadzieję.